Koniec roku to świetny czas na rozkminy o tym co było, ale też o tym co może się jeszcze zdarzyć.
To właśnie grudzień jest dla mnie tym okresem, kiedy radość przeplata się ze smutkiem, myśli kipią, czasu brakuje, a przed oczami maluje się obraz mamy kręcącej ser, babci robiącej domowy chrzan, taty smażącego karpia i mnie ubierającej choinkę. Pewne obrazy z tej historyjki już niestety nie wrócą, ale w ich miejscu pojawiły się nowe, które za kilka lat będzie wspominał mój syn. Udało mi się jednak wynieść z tej całej historii pewne wspomnienia i przesłania, które towarzyszą mi i mojej rodzinie każdego roku. To właśnie one sprawiają, że ten świąteczny okres staje się taki magiczny, wyjątkowy i niepowtarzalny.
Poranek wigilijny
W wigilijny poranek pierwszą osobą wchodzącą do naszego domu był mój wujek albo dziadek, otóż mężczyzna odwiedzający dom jako pierwszy wróżył zdrowie. Wejście kobiety mogło sprowadzić na rodzinę chorobę. Moja mama niczym stróż pilnowała, aby żadnej ciotce nie przypomniało się z rana, że nie kupiła jajek albo, że zabrakło jej mąki, a mnie strofowała od samego rana a) żebym była grzeczna i nie kłóciła się b) żeby nie przyszło mi na myśl użycie igły. Podobno przebieg wigilijnego dnia decyduje o tym, jak będzie wyglądał nasz kolejny rok.
Karp
Karpiem w moim domu od zawsze zajmował się tata. Rodzicie kupowali go dzień przed wigilią, napuszczali wodę do wanny i kazali się nim opiekować. Zachowane łuski karpia wigilijnego każdy domownik miał obowiązek zachować w portfelu, co miało zapewnić dobrobyt w nadchodzącym nowym roku.
Gwiazdka
Wieczerzę wigilijną zaczynaliśmy dopiero po zabłyśnięciu na niebie pierwszej gwiazdki. Wraz z nią pod choinką pojawiały się prezenty, które z siostrą rozpakowywałyśmy zaraz po kolacji. Co roku czekałam na Barbie, ale najlepsza jej wersja, jaką dostałam to Petra. Teraz lalki Barbie, czy klocki lego to zabawki dostępne na wyciągnięcie ręki. Nie trzeba po nie jechać specjalnie do Pewexu modląc się o to, żeby były dostępne.
Nakrycie dla nieznajomego
Mama nakrywając wigilijny stół zawsze szykowała jedno dodatkowe nakrycie dla nieznajomego i zbłąkanego. Mówiła, że wigilijny wieczór to ten, który nikt nie powinien spędzać samotnie. Przez całe moje życie nie miałam takiej sytuacji, żeby ktoś zapukał, ale dodatkowy talerzyk zawsze czeka na stole.
Kolędy
W naszym domu muzyka była obecna na każdym kroku, a święta były świetnym momentem, żebym mogła pokazać swoje umiejętności muzyczne. Byłam mistrzem w grze na flecie „Lulajże Jezuniu” i do tej pory pamiętam jej nuty mi mi mi sol fa mi fa re re fa la sol…. Nasz dom kolędował i zwyczaj ten pozostał z nami do dnia dzisiejszego.
A po kolędach pozostało już tylko czekanie na Kevina….
Święta nadchodzą wielkimi krokami, a ekipa Olomanolo życzy wszystkim czytelnikom Wesołych Świąt:)
===================================================================================
Kochani pamiętajcie, że na blogu pojawiły się wpisy z inspiracjami prezentowymi oraz wpis o tym, jakich prezentów powinniście unikać.
Zostawiam Was z nimi, inspirujcie się.
1. Mikołajki z olomanolo, czyli pomysły na prezenty dla dwulatka
2. Prezenty mikołajkowe dla niej
Jeden komentarz
Fajny post…. Tak domowo sie poczułam, świątecznie. Jakos widziałam Kamilę z podstawówki czytając ten tekst…. A te nuty „Lulajze Jezuniu”, które pamiętasz nawet rozczulaja….