Szczęśliwa!

7

Fantastyczny tydzień mam za sobą…

Wzięłam wolne od pracy, pozwoliłam zaległościom rosnąć i zostałam w domu z moim przeziębionym synem. W poniedziałek czułam się jak matka, której potrzebne są korepetycje, tak naprawdę zapomniałam co to znaczy zostać z maluchem w domu. Przecież w weekendy zawsze jest mąż i pomaga. Na dodatek w tym tygodniu mąż wyjechał w delegację, więc zostałam sama z tym wszystkich. Nie – nie marudzę, raczej się cieszę!

Powiem Wam, że dobrze mi z tym, że spędziłam z Olem choć trochę więcej czasu niż normalnie. Kiedy pracuję na pełen etat, nie jestem w stanie poświęcić całego swojego czasu mojemu dziecku, wiele rzeczy związanych z zabawą, grą, basenem ceduję na mojego małżonka. Jako matka pracująca mam wiele obowiązków do zrobienia, nie mam pani sprzątającej, lubię zjeść to co sama ugotowałam i lubię chodzić w wyprasowanych ubraniach. To jednak zajmuje czas.

Niemniej jednak, dzisiaj jestem najszczęśliwszą kobietę, szczęśliwą za to, że mam tak fantastycznego synka. Ten tydzień dał mi obraz tego, jak bardzo moje dziecko jest rozwinięte i jak szybko się uczy i łapie nowe rzeczy. Najlepszy jest oczywiście w powtarzaniu, tego co robię ja lub mój mąż. Potrafi się golić, malować, czesać, zakładać buty, rozbierać, zakładać skarpetki na swoje mięsiste stopki, nawet jeżeli ma mu to zająć godzinę. Uwielbia sprzątać, wycierać kurze, odkurzać i zmywać podłogi. Jest bardzo wytrwały i uparty w tym co robi, jak już na czymś postawi, to tak ma być. Tę cechę charakteru zdecydowanie odziedziczył po mnie. To ja zawsze byłam największym uparciuchem i nigdy nie odpuszczałam. W tym tygodniu miałam również przyjemność napić się kawki serwowanej przez mojego synka, posłuchać opery mydlanej w jego wykonaniu, a na koniec zrelaksować się podczas masażu wykonanego malutkimi rączkami mojego synka.

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i czas wracać jutro do pracy i do żłoba.

I wiecie co, płakać mi się chcę, ponieważ przyzwyczaiłam się już do bycia z nim w domu, robienia różnych rzeczy razem, do tych wspólnych rozmów, opowiadania co z czym się je itp.

Od jutra synku mój kochany będziemy mieli tylko cztery godziny dziennie na wspólne wygłupy, zabawy i pogawędki…

10 9 7 6 5 4 3 2 1

Oluś:

Koszula: TU

Farby: Biedronka

Share.

About Author

Mama dwuletniego Stefka i sześcioletniego Aleksandra, zakochana w macierzyństwie, modzie i swojej pracy :)

7 komentarzy

  1. hahaha najlepsze, że Oluś to nawet ogolić się już umie xD szkoda, że tych dni wolnych od pracy jest niewiele, takich nadprogramowych godzin z bliskimi:( Z drugiej strony, pewnie szłoby zwariować, gdybyśmy my kobiety zajmowały się tylko domem:) praca chyba jest konieczna dla zdrowia psychicznego;p

    • Oj tak! Ja z tych typów, co na tyłku nie usiedzi! Muszę non stop coś robić, bo inaczej zwariuję. Myślę, że takie 4 godziny dziennie w biurze byłoby super, byłby czas i na pracę i na rodzinę i dla samej siebie.

Leave A Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.