Nasza rodzina kocha podróże! Co ja bym dała, żebyśmy mieli na nie jeszcze więcej czasu? Gdyby nie to, nasz blog już dawno temu przemieniłby się w czysto podróżniczy. To właśnie pisanie o nowych miejscach sprawia nam największą radość.
Każdą wolną chwilę, każdy weekend bez pomysłów przemieniamy w pełen wrażeń. Nieskromnie twierdzę, że powoli stajemy się w tym mistrzami. W tym roku chcemy odkryć, dotąd nam nieznane, okolice naszego rodzinnego miasta. Cóż, ,,szewc bez butów chodzi”, bo bywało się już na końcu świata, a nie zdążyło odkryć się tego, co oferuje nam najbliższe otoczenie. Znacie to? Ileż to razy cudze chwalimy, a swego nawet nie znamy?
Tegoroczną majówkę postanowiliśmy spędzić w Beskidach. Dla mnie zawsze była to nieodkryta część Polski. Nie wiem, dlaczego, ale tamte rejony zawsze omijaliśmy szerokim łukiem.
W tym roku zależało nam na ciszy, odpoczynku, ale z drugiej strony musiałam w tym wszystkim wziąć pod uwagę również starszego syna. Olek, tak jak my, lubi podróżowanie, ale jest w takim wieku, że spacery po lesie nie zawsze go kręcą. Dlatego, oprócz głuszy, drzew i jaskiń, musimy mieć zaplecze przynajmniej w postaci stołu do cymbergaja czy samochodzików na prąd. Są to niestety jedne z najmniej ulubionych przeze mnie form rozrywek, ale dziecko i tak tego nie zrozumie.
Jedno było pewne- ten wyjazd był nam wszystkim potrzebny. Zima spędzona po porodzie w domu nie sprzyjała atrakcjom. Najbardziej ucierpiał na tym Olek. Nie dość, że musiał stawić czoła nowej sytuacji życiowej (byciem starszym bratem), to jeszcze rodzice nie mieli dla niego zbyt wiele czasu. Chciałam mu wynagrodzić ciągle słyszane zdania: „Oluś, nie teraz’, czy „Oluś, muszę najpierw nakarmić Stefka”. Codzienność wyklucza u nas wiele aktywności, ja nazywam to po imieniu: ŻYCIEM. Dlatego wyjeżdżając w góry założyliśmy, że każdy z nas musi na tym skorzystać.
Najlepszym sposobem na spędzenie super czasu okazała się zabawa, którą są w stanie pokochać wszyscy. I to niezależnie od wieku. Tutaj nawet duża odległość od rozrywkowego zaplecza miasta nie jest dla nikogo przeszkodą. Pamiętajcie, że to najprostsze rozwiązania są tymi najlepszymi.
Moim odkryciem okazała się zwykła zabawa w szukanie skarbów w beskidzkich lasach. W końcu po zimie, pełnej smogu, w końcu mogliśmy pooddychać czystym powietrzem. Rodzina, świeże powietrze potęgują radość i cieszenie się sobą. Tego właśnie potrzebowaliśmy. Spędziliśmy ponad 3 godziny… grzebiąc w trawie! Po co? A no szukaliśmy tam skarbów. Dosłownie! 🙂 Przyznam szczerze, że to chyba ja miałam największy ubaw, bo po kilkunastu latach znowu stałam się dzieckiem lasu.
W zabawie w małych i dużych odkrywców zdecydowanie pomogły nam rekwizyty, z którymi mój syn nie rozdawał się podczas całego wyjazdu. Nie mogliśmy przecież zapomnieć o plecaku (KLIKNIJ TUTAJ), najlepiej takim który pomieści jak najwięcej skarbów (obecnie jest na niego MEGA PROMO), latarce (KLIKNIJ TUTAJ) i lupie odkrywcy (KLIKNIJ TUTAJ), koniecznie z rączką. Pamiętaliśmy też o bidonie (KLIKNIJ TUTAJ) z napojem mocy. Wertując oferty kilkunastu sklepów internetowych wpadłam na taki (KLIKNIJ TUTAJ), który ma dziesiątki rozwiązań na takie wyjazdy i jest dosłownie kopalnią dziecięcych produktów! Do tego bardzo często ma promocje na przeróżne produkty! Do tego wszystkiego asortyment jest bardzo dobrej jakości. Uwierzcie, że przetrwają największy armagedon! Polecam wszystkim rodzicom, którzy szukają nietuzinkowych i dobrej jakości pomysłów.
Oprócz rekwizytów, wizyta w lesie (szczególnie kiedy pada i jest zimno) wymaga odpowiedniego nakrycia wierzchniego. U nas bardzo dobrze sprawdziła się kurtka przeciwdeszczowa (KLIKNIJ TUTAJ), podszyta od wewnątrz mięciutką bawełną. Jej uniwersalny kolor i krój nadają się dla chłopca, jak i dziewczynki.
Od 16 do 30 maja wszystkie te rzeczy oraz te, które znajdziecie w sklepie pod marką JAKO-O będziecie mogli nabyć z 30% rabatem, z okazji 30-lecia marki! A do 15 maja możecie skorzystać z darmowej dostawy w sklepie 🙂 –> LINK DO SKLEPU.
Wybierając się do lasu nie możemy zapomnieć o najważniejszym, czyli skarbach. U nas co prawda sprawdziły się pięciozłotówki, bo Olek chciał zamienić je na upragnioną maskotkę, którą zobaczył na jednym ze straganów przy naszej willi. Skarbami może być w zasadzie wszystko. Przyroda, która nas otacza jest naprawdę bogata i wiele nam oferuje. Polecam wszystkim książkę „Leśna szkoła dla każdego” (KLIKNIJ TUTAJ). Lektura w wyjątkowy sposób sugeruje, jak przeżywać rodzinne przygody na świeżym powietrzu! To książka, która, pomoże wyciągnąć dzieci na dwór, zachęci do tworzenia czegoś i budowania w prawdziwym świecie, zamiast na ekranach komputerów.
Przed nami najbardziej upragniony przez wszystkich czas. W końcu domowe pielesze możemy zamienić na świeże powietrze, rozrywkę i sporty na zewnątrz. Pamiętajcie, że życie mamy jedno, a dzieci kiedyś dorosną. Sprawmy, aby ten upływający tak szybko czas, zamienić w coś produktywnego, co w przyszłości będzie przywoływało piękne wspomnienia.
*Wpis powstał przy współpracy z marką JAKO-O
=============================
Jeżeli spodobał Ci się ten post, udostępnij go w swoich kanałach social media. Wystarczy, że klikniesz któryś w poniższych ikonek
↓↓↓
=============================
Jeśli chcesz być z nami w ciągłym kontakcie, zachęcam do:
→ Polub nasz profil na Facebooku lub profil na Bloglovin. Dzięki temu będziesz na bieżąco z nowościami na blogu.
→ Śledź nas na Instagramie. Znajdziesz tu sporo zdjęć z codziennego życia, których zazwyczaj nie publikuję na blogu
4 komentarze
każda zabawa na świeżym powietrzu jest ekstra. moze byc w małych odkrywców 😉
Dokładnie, w końcu pogoda sprzyja:) Więc lato na dworze 🙂
U nas to akurat miejscówek do spędzania czasu na świeżym powietrzu i wędrowania nie brakuje 😉
To prawda, macie to szczęście mieszkania w górach. Zazdroszczę klimatu i krajobrazów:)