Dawno dawno temu za lasami, za górami urodził się miś Mikołajek (czytaj w Chinach, Bangladeszu lub Kuwejcie). Miś Mikołajek przebył następnie bardzo daleką drogę, przemierzył tysiące kilometrów, żeby trafić w końcu na sklepową półkę w Realu. Po tym jak tam trafił, był bardzo szczęśliwy, poznał tam bowiem wielu przyjaciół z branży (kotki, pieski, teletubisie i inne maskotki) i poznał co to życie w rodzinie. Fakt, że został wyróżniony i trafił na półkę w supermarkecie, a nie na zimny bazarowy stragan był czymś wyjątkowym. Przecież nie każdemu misiowi trafia się „taka sytuacja”, żeby mieszkać w ciepełku i tam spokojnie czekać na nowego właściciela.
W nowym otoczeniu Mikołajek szybko zjednał sobie nowych znajomych, stał się duszą towarzystwa, śpiewał, tańczył, opowiadał dowcipy…Był ubóstwiany przez inne zabawki. Ale pewnego dnia przyszedł listopad i jego przyjaciół zaczęło ubywać. Część z nich trafiła do domów pewnych miłości, czułości i radości. Pozostali mieli gorzej… Mikołajek był przerażony, nie spał po nocach obmyślając plan ucieczki z supermarketu…
I w końcu pewnej zimowej niedzieli trafiła na niego brunetka, która w wieku 25 lat zapragnęła mieć swojego pluszaka. Tak Mikołajek stał się członkiem nowej rodziny, został otoczony miłością od pierwszego momentu. Lata mijały, Mikołajek był zadbany, często przytulany, tryskał szczęściem. Ale pewnego dnia trafił w kąt, w którym przeleżał trzy lata. Zainteresował się nim dopiero mały chłopiec o imieniu Olek, któremu spodobała się w Mikołajku prostota. Inne miśki tego nie miały, jedne albo grały, albo świeciły jak na odpuście, inne ubrane były w jakieś dziwne stroje. Mikołajek stał się najlepszym przyjacielem Olka, obecnie razem przemierzają świat, razem podróżują, razem myją zęby, razem śpią i razem jedzą. To miłość bezwarunkowa okazywana w każdej minucie tego związku. Miś obecnie bije konkurencję na potęgę, nie ma silniejszego, który by z nim wygrał. Myślę, że świat bez Mikołajka nie byłby już taki sam. Gdyby go zabrakło, to tak jakby jeden członek naszej rodziny odszedł. Zostałby smutek, żal i tęsknota…
Co zrobić, żeby Mikołajek żył wiecznie? Jak wytłumaczyć małemu dziecku, że jego przyjaciel się zniszczył, albo zagubił? Drugiego takiego nie ma szans znaleźć…Pozostało nam dbać o Mikołajka, bardziej niż o inne zabawki w naszym domu. Sama jestem ciekawa, jakiego wieku dożyje ten nasz poczciwy pluszak.
Oluś:
Kurtka: Zara
Spodnie: Kidsmuse
Buty: US Polo
Szalik, rękawiczki: Reserved
12 komentarzy
W dzieciństwie miałam takiego swojego ulubionego misia nazywanego przeze mnie uroczo „Mmmha”. Niestety kiedy był już cały wytarty i wyleniały rodzice postanowili go „zgubić”. Pózniej wielokrotnie żałowali tej decyzji i nie tylko dlatego, że płaczu po Mmmha było co nie miara. Nie jestem za trzymaniem każdej zabawki w nieskończoność, ale tego jednego ulubionego misia, zajączka, osiołka czy cokolwiek sobie moje dziecię upatrzy – zamierzam zachować i tak jak Ty dbać o tą zabawkę szczególnie.
J.
Ja nie mialam ulubionego pluszaka, ale mialam pieluszkę. Do tej pory pamietam jej zapach. Moja koleżanka, której córka ma już 11 lat, trzyma jej ukochaneg misia w sejfie:)
Ja nie miałam w dzieciństwie swoich ulubionych misiów – bo w ogóle dużo ich nie miałam. Ale mój Synek je lubi – chociaż ulubionego nie ma… chyba że ten, który służy za podporę plecków podczas każdego ze snu 🙂
http://www.MartynaG.pl
PS: przepiękne zdjęcia
Martyna, ale mały ma? Mój Oluś przestał rozstawać się z Mokołajkiem jak skończył jakies 15 miesięcy.
Olus rzeczywiście często jest na zdjęciach z misiem. Ja mam takiego misia od maleńkości i jest ze mną nadal. Choc obchodze się z nim jak z jajkiem to kiedyś będą bawiły się nim moje dzieci. P.s. śliczne zdjęcia.
Takie zabawki to fantastyczna pamiątka. Trzymam kciuki.
Mój miś ma na imię Adaś . Przez kilka ładnych lat kurzył się na szafie, a kiedy na świecie pojawił się mój chrześniak Bartłomiej stał się jego ulubieńcem;))
Kolejny miś, który dostał drugie życie:)
Mój miś, który towarzyszy mi od kilku lat nazywa się Adaś. Jest wspaniały, jednak z powodu swoich sporych rozmiarów znalazł swoje miejsce na szafie. Pewnego dnia, gdy siedział taki zakurzony i niechciany dostrzegł go mój mały chrześniak Bartłomiej i tak Miś znalazł nowego przyjaciela:)
Moj mlody misia nie ma ale za to ulubiona pieluszke, ktorej nie da uprac. Wstyd mi za to czasami jak ludzie widza jak moje dziecko tuli sie do czegos co przypomina brudna scierke.
Daj spokój, jeszcze ma czas zeby sie oduczyć, nie ma sie
Co przejmować.
Strasznie mnie rozczuliła ta historia 🙂 Ja swojego ukochanego miśka mam do dziś. Dobrze się trzyma jak na 30-latka 😉
Ale masz fajnego syna!