Dlaczego warto pojechać do Sopotu we wrześniu

Gdyby ktoś Was zapytał jaką porę roku lubicie najbardziej, co byście odpowiedzieli?

Powiem Wam, że ja miałabym problem, bo każda pora roku w naszym kraju jest specyficzna i każda ma w sobie „to coś„. Wiosnę kocham za intensywną zieleń, którą otacza nas ta pora roku na każdym kroku, i za kwitnące wiśnie. Za zapach kwiatów o poranku i za delikatne słoneczko, które wkrada się do mojej sypialny każdego poranka. Lato kocham za lody, długie spacery, wycieczki i kąpiele wodne. Jesień za każdym razem ujmuje mnie swoimi barwami, żółciami i pomarańczami oraz spadającymi kasztanami. Nie wiem na czym polega ich fenomen, ale my z każdego spaceru musimy wrócić do domu z reklamówką pełną kasztanów. Natomiast zima to dla mnie magia. Spadające płatki śniegu, rodzinne wypady na sanki mają swój urok.

Z każdej pory roku staram się czerpać jak najwięcej, bo nie chce, by coś mi umknęło. Robię to coraz bardziej świadomie, bo wiem, że kiedy człowiek jest młody nie docenia wszystkiego, co daje nam Pani Natura.

W weekend przyszła do nas Pani Jesień, przełom, która oznacza wiele zmian, jedne dobre, inne już nie. Ale żebym mogła ją mile przywitać, najpierw musiałam pożegnać lato i to z przytupem. Lato żegnaliśmy w Sopocie i obiecaliśmy sobie, że będziemy to robić już każdego roku. A wiecie dlaczego? Ponieważ polskie morze jest wtedy najpiękniejsze. Jest spokojne, opuszczone przez  tłumy turystów, daje możliwość oddechu i zadumy nad sobą. W sezonie nie ma takiej możliwości, by w pełni skorzystać z jego uroków. Dlatego wrzesień ogłaszam miesiącem morza.

Kilka dni w Sopocie były bardzo intensywne, ale też bardzo przyjemne. Sami sprawdzcie, czy Sopot nie jest piękny u schyłku lata?

Zdjęcia pochodzą nie tylko z Sopotu, część z nich robiliśmy w Gdyni i Gdańsku.